Bycie eko jest modne. A moda wiążę się z ubiorem. Jak łatwo zamanifestować swój pogląd, np. w kwestii ekologii? Ubrać t-shirt z odpowiednim napisem! Pytanie – jaki tam naprawdę może być wpływ eko t-shirtów? Czy ubranie koszulki z proekologicznym hasłem może sprawić, że będziemy bardziej dbać o planetę?
Marki tworzą kolekcje z nadrukowanymi na nich ekologicznymi hasłami zazwyczaj w celu greenwashingu, czyli „wybielania się na zielono”, udawania proeko. Samo produkowanie ubrań, by zachęcać do zmniejszenia produkcji, mija się z celem, ale to pomińmy, zostawmy dziś producentów, a zajmijmy się nami, konsumentami. Tu pytanie: czy taki strój, z eko hasłem, faktycznie może na nas wpływać?
Co noszenie eko t-shirtów i innych podobnych daje nam samym?
Poczucie misji
Wyobraź to sobie – jesteś dzielnym wojownikiem o przyszłość planety, bardzo się angażujesz w ochronę środowiska; albo po prostu starasz się na co dzień choć trochę zmienić swoje nawyki, by pomóc Ziemi. W każdym razie, zależy ci na losie naszego globu.
I ubierasz t-shirt z jakimś hasłem zachęcającym do proekologicznych działań lub wskazującym na to, że ty robisz coś pro eko. Albo wkładasz koszulkę z rysunkiem Ziemi, z której wyrasta roślinka i ta planeta to niejaka doniczka. Albo rysunek dłoni, która trzyma kulę ziemską. Chodzi o t-shirt z jakimkolwiek symbolem, na który patrzysz i czujesz, wiesz, że przedstawia coś związanego z ekologią.
Jak się czujesz, nosząc takie ubranie „z przesłaniem”? Na czym skupia się część twojej uwagi? Gdy zostaniesz zapytany o swoje nawyki zakupowe, o segregację śmieci – o jakiej odpowiedzi pomyślisz?
Prawdopodobnie nosząc takie ubranie, poczujesz się bardziej zaangażowany w ochronę środowiska, a gdy wejdziesz do sklepu po przekąskę, nieco dłużej zastanowisz się, czy brać ten batonik w plastikowym opakowaniu.
Skąd ta zmiana? Odpowiedzi możemy szukać w psychologii osobowości. Ubierając strój, z którym się identyfikuję, wzmacniam swoje poczuciem tożsamości (a tożsamość mamy płciową, pracowniczą – różną). Wzmacniam poczucie tożsamości w obszarze ja-fan zespołu, ja-wolontariusz, je-ekolog itd. Psychologia osobowości mówi też o tym, że mamy potrzebę potwierdzania koncepcji siebie; a więc działamy tak, by spełnić wizję swojego Ja, jakakolwiek by ona nie była; by potwierdzić, że jestem, jaki jestem i tym, kim jestem (czy za kogo się uważam).
I wciąż, gdy ktoś zapyta „kim jesteś?”, twoją pierwszą odpowiedzią pewnie nie będzie „światozmieniaczem”, „less waste-owcem” czy tym podobne. Nagle też nie zrezygnujesz z ulubionych lodów w plastikowym opakowaniu itd., no jasne. Ale w twoim postrzeganiu siebie zajdzie zmiana (subtelna i czasowa) – i ta zmiana może już być przyczynkiem i podświadomą motywacją do działania.
Poczucie przynależności
To poczucie misji, które rośnie w tobie, gdy ubierzesz ubranie związane z pewną ideą czy grupą, wynika też po części z poczucia przynależności. Masz koszulkę z hasłem -„ratujmy zwierzęta” – więc czujesz się jednym z tych ludzi, którym zależy na zachowaniu bioróżnorodności, na respektowaniu praw wszystkich istot żywych. To poczucie ciągnie za sobą zaangażowanie, choćby tylko deklaratywne.
poczucie tożsamości związanej z obszarem, który jest komunikowany przez wygląd koszulki czy innego elementu garderoby (który masz aktualnie na sobie) + związanie emocjonalne z grupą, poczucie przynależności do grupy o pewnych cechach czy zainteresowaniach oraz profilem jej działania + choćby małe realne utożsamianie się z tematem = wzmocnienie, które pobudza do działania
Realna zmiana zachowania na bardziej ekologiczne – zjawisko dysonansu społecznego
Festinger, psycholog społeczny, opublikował w latach 50 XX w. teorię dysonansu poznawczego. Obserwował on zachowanie mieszkańców Indii tuż po trzęsieniu ziemi. W rejonach, w których trzęsienie nie było tak odczuwalne, szybko pojawiły się plotki o rychłym nadejściu kolejnej katastrofy. Mieszkańcy nie mieli żadnych podstaw ku takim obawom, więc skąd się one wzięły?
Festinger argumentował, że mieszkańcy czuli taki lęk, że musieli go sobie czymś usprawiedliwić, uzasadnić. Zobacz, ile razy my wszyscy „dorabiamy sobie teorie”, przekłamujemy rzeczywistość, żeby nam wszystko grało, żeby nie mieć wewnętrznego zgrzytu.
Inny przykład – czemu ludzie nie rzucają palenia? Bo jakby chcieli, to by mogli, ale nie chcą. Bo na coś trzeba umrzeć. Bo palą, ale za to chodzą na siłownię i dbają o aktywność fizyczną. Cała masa wymówek dla różnych naszych zachowań. A to po to właśnie, by uniknąć dysonansu poznawczego, a dzięki temu zachować spójność w postrzeganiu siebie i świata.
A co z teorii dysonansu poznawczego dla nas, w temacie noszenia ubrań związanych z postawą proekologiczną?
Jedną z metod redukcji dysonansu jest zmiana zachowania na zgodną z naszym poglądem albo poglądu na zgodny z naszym zachowaniem. Warto więc świadomie wykorzystać ubiór, by wspierać samych siebie w kształtowania dobrych postaw. W uproszczeniu może to działać mniej-więcej tak: ubierasz koszulkę z napisem „i’m a runner” i dzięki temu bardziej przykładasz się do treningów (które już robisz).
Co więcej psychologia może powiedzieć na temat użyteczności ubrań „z przekazem”?
Może podać jeszcze jeden powód, dla którego zmienisz zachowanie na bardziej pro-ekologiczne. 🙂
Idźmy dalej: psychologia społeczna -> wpływ społeczny -> konformizm. Dla lepszego zrozumienia, na czym polegają te dwa ostatnie, odsyłam was do krótkiego filmiku o eksperymencie Ascha, w którym sprawdzano, czy gdy na zadane pytanie grupa będzie odpowiadać błędnie, to jednostka zostanie przy swojej odpowiedzi czy też dostosuje się do opinii większości (jak się łatwo domyślić – dostosuje się, nawet gdy nikt tego od niej nie wymaga). Link: tu.
Wydaje się, że i te mechanizmy funkcjonowania człowieka w społeczeństwie dopełniają nam argumenty wynikające z innych przytoczonych tu teorii. Bo skoro podążam za tłumem nie tylko, gdy nie wiem gdzie iść, ale też gdy wiem, ale „wiem inaczej” lub mniej wiem; skoro angażuję się w to, co większość; to jeśli na dodatek identyfikuję się z pewną grupą poprzez ubiór (a ten staje się reprezentacją mnie, dopełnia mój obraz siebie) – no to w takich okolicznościach trudno nie zmienić swoich zachowań. A jak już zmieniać, to wiadomo, że lepiej na te lepsze.
Kiedy nie będzie efektu
(Rany, brzmi to jak drobny druczek przy reklamie jakiegoś kremu…)
Im większe realne zaangażowanie w sprawę, tym bardziej ubiór z nią związany będzie „podbijać” nasze poczucie misji i skłaniać nas do zachowania zgodnego z określoną postawą. Ale jeżeli ktoś jest zagorzałym mięsożercą, a ubierzemy go w koszulkę z wesołą krową i hasłem „tylko warzywa”, to nie ma opcji, że dzięki temu nagle zmieni dietę lub choćby o tym pomyśli. Tak samo gdy np. harcerz ubierze koszulkę z lilijką, to jego „ja harcerskie” będzie silniejsze; ale gdy nie-harcerz ubierze koszulkę z lilijką – zgaduję, że nie postanowi nagle wstąpić do drużyny.
W obu przypadkach dochodzą nam kolejne ważne elementy, które wpływają na to, czy ubiór będzie oddziaływać na zmianę naszego postrzegania czy zachowania. Mięsożerca identyfikuje się z przeciwieństwem tego poglądu, który głosi koszulka. I jeżeli jest prawdziwym miłośnikiem mięsa, to dla uniknięcia dysonansu poznawczego, szybciej ją zdejmie niż przejdzie na dietę wegańską. (Oczywiście dysonans poznawczy nie boli aż tak, że koszulka z jakimś hasłem będzie nam wypalał skórę; tym przykładem chcę tylko uwypuklić różnicę). Nasz mięsożerca odrzuci więc, lub przyjmie, tą wartość, z którą związana jest koszulka. Zaś w przypadku nie-harcerza nie ma czegoś takiego jak przyjęcie poglądu czy wartości, o której mówi nadruk na koszulce, bo ta wartość, ta przynależność, nie jest mu znana. Przy diecie, element mojego ja to „co jem” – mięso, warzywa, trochę z obu; przy przynależności do harcerstwa, jest tylko „tak-nie”. W drugim przypadku nie ma reprezentacji poznawczej mnie jako harcerza, więc ubiór (o ile w ogóle kształt lilijki identyfikują z harcerzami) nie ma czego wzmacniać.
Warto mieć tu na uwadze również to, że świadomy wybór ubioru może wesprzeć w realizacji pewnych celów czy kształtowaniu postaw, ale nie może ich zmienić.
Magia nie istnieje (no, przynajmniej w tym obszarze)
Noszenie ubrań, które kojarzą nam się z pewną sprawą (tak się uczepiłam tych eko, ale może to też dotyczyć ubioru nawiązującego do przynależności do organizacji, fanklubów, udziału w akcjach i programach…). I wcale nie potrzeba, by klub działaczy miał takie same koszulki. Mogą być one w jednym kolorze lub jakkolwiek inaczej podobne – tak, by nasz mózg załapał powiązanie, że ten wzór = coś. I chodzi nie tyle o faktyczny wzór, co o naszą interpretację elementów stroju.
W strukturach poznawczych musi istnieć już reprezentacja pewnej grupy czy dział, z którą kojarzony będzie dany ubiór, by to zadziałało. Albo trzeba kojarzenie stworzyć (chociażby w ten sposób, że grupa będzie pojawiał się na zdjęciach ubrana w dany element garderoby – tutaj też dobrym przykładem są logo firm).
Popodkreślałam, że nie ma co oczekiwać cudów i tego, że ubranie tej a tamtej koszulki magicznie pomoże nam odmienić życie. Dlaczego więc uważam, że mimo to ta zmiana, może wywołać, choćby i subtelna, jest warta zauważenia, a co za tym idzie, że warto świadomie wykorzystywać ubiór?
Bo nauka daje dowody na istnienie pewnych zjawisk, na ich powiązanie przyczynowo-skutkowe, na ich korelację. Samo noszenie ciucha może zmienić nasze zachowanie, nawet na tyle, że będzie to istotnie różne od grupy bez takiego „wspomagacza działania”. (Chętnie potwierdziłabym swoją tezę, odwołując się do konkretnego badania eksperymentalnego; ale że do takich nie dotarłam, a sama aktualnie prowadzę 2 badania – ten wisi na liście oczekujących do realizacji i poszukiwania środków materialnych…). A jeśli coś działa, to warto to wykorzystać. Mając świadomość, CZEMU działa i NA ILE działa. Tym bardziej, że owo działanie to zależy (ulubione hasło psychologów). Od indywidualnych cech osoby, od grupy itd. A to też warto zbadać przed wyprodukowaniem serii koszulek dla swojej fundacji czy firmy, żeby po prostu nie wyrzucić kasy w błoto.
A ty, które ze swoich ubrań pracowniczych, klubowych i tym podobnych lubisz najbardziej i dlaczego? Bardzo chętnie poznam twoje przemyślenia. Daj mi o nich znać w komentarzu. 🙂
PS
Nawet nie wiecie, jak trudno mi pisać, by przekazywać wiedzę o psychologii ubioru i jej zastosowaniu w życiu codziennym i biznesie, by nie zostać posądzoną o napędzanie konsumpcjonistycznego świata. Bo mnie bardzo zależy na powstrzymaniu katastrofy ekologicznej, która nadciąga. W zasadzie, zainteresowanie psychologią ubioru zaczęło się u mnie od pasji do rekonstrukcji historycznej mody cywilnej oraz slow fashion, do mody nigdy mnie specjalnie nie ciągnęło.